polski English

Wspomnienia prof. S. Słoniny

To są luźne zapiski o artyście, rzeźbiarzu i przyjacielu, pisane od przypadku do przypadku - ale zawsze odnoszące sie z empatią do tego kim JEST i co robi.
 
Póki co,…pozwoliłem sobie to wszystko o czym pragnę o Nim powiedzieć - zamknąć w 72-ch wersetach…symbolicznie nawiązujących do liczby Jego lat życia.
 
Nie zamierzam jednak opisywać w nich Jego poszczególnych dzieł…, ale (prawdopodobny) stan emocjonalnych i intelektualnych refleksji…, odnoszących się do samego procesu twórczych poszukiwań.
 
Owe wersety nie będą numerowane, gdyż - to, co przedstawiam jest tylko umownym założeniem tego opisu, ale będą funkcjonowały niezależnie od siebie I zarazem uzupełniały się wzajemnie. Poszczególne wersety będą sygnalizowane myślnikiem. Omawiany autor I wybitny artysta rzeźbiarz to:
 
- Kuraciński, z imieniem Jan, urodzony 23 sierpnia 1941 r. Godzi się w tym miejscu zaznaczyć, że Jan a na dodatek Chrzciciel to najważniejszy patron spośród wszystkich świętych!
 
- Z pochodzenia “góral świętokrzyski” - z rodziny rolników, a z wyglądu taki jakby był “spod samiutkich Tater”.
 
-Studiował, najpierw w Szkole Plastycznej w Kielcach, a następnie w Akademii Sztuk Pięknych (u prof. Mariana Wnuka) w Warszawie. Tamże Osaka się ze światem kultury a nawet I sztuki. Tam też spotkał swoja wybrankę (i dziennikarkę) o twardo brzmiącym imieniu, Barbara.
 
-Po uzyskaniu dyplomu - z wyróżnieniem!) - szukał swojego miejsca… aby się sprawdzić w roli artysty rzeźbiarza, a na dodatek magistra od sztuki.
 
- Pod koniec lat sześćdziesiątych (ubiegłego wieku) wyjechał z Polski. Po krótkim pobycie w Wiedniu…, poniosło Go aż do Nowego Jorku. Oczywiście z Barbarą. O pobycie w Austrii nie wspomina wcale, ale o swoich przeżyciach w Ameryce może opowiadać dużo i barwnie.
 
-Z Kraju wyjechał z ksywką jako “Jasiu Kura” a w Nowym Jorku posługiwał sie już pseudonimem artystycznym jako “DAVID II”.
 
-Nie było łatwo…, ale znalazł swoją przystań I otworzył pracownie “DAVID II SCULPTURE STUDIO” na Manhattanie. Urok I blichtr tego miasta zafascynował Go całkowicie…, bo wnosił jakiś nowy punkt odniesienia do wszystkiego co było przedmiotem dotychczasowego sposobu myślenia i postrzegania współczesnej rzeczywistości. 
 
-Nowy Jork jest przyciągającym miastem, - bądź co bądź to metropolia świata - otwartym na nowe prądy w sztuce i nauce. Funkcjonuje jako globalny ośrodek oddziaływania. Jest może nazbyt pewny siebie…, ale ma swój czar…, którym zniewala ludzi prężnych i lubiących ryzyko… Jest tez miastem, które potrafi wyssać wszystko co najlepsze w ludziach kultury I nauki.., a wywodzących się z różnych kręgów świata.
 
- Tamże powstał słynny cykl rzeźb p.n. “Manhattańczycy”, w którym autor objawia swój - odważny! - sposób postrzegania mieszkańców tej Metropolii… Pokazuje, że (oni) w swoich pragnieniach usilnie dążą do tego, aby się czuć kimś nadzwyczajnym. Wydaje im się, że są wysublimowani przez sam fakt mieszkania w tym mieście…To przekonanie przysłania im poczucie rzeczywistości…, zapętlają się w sobie…, a to ogranicza drożność myślenia… Rzeźbiarz… tym zabiegiem artystycznym daje wyraźny sygnał… że to co nienaturalne… w istocie swej nie jest też normalne. Sugestywna forma Manhattańczyków jest czytelna…, jakby wyraźnie adresowana do określonych odbiorców…, ale czy ktoś w tym mega-zapatrzeniu w siebie dostrzega to przesłanie autora? Widać, że w tym cyklu autor czyni jakiś rodzaj krypto-ironii, ale to nie przysłania - mimo Jego wysiłku - grozy samego faktu zapętlenia. Może to zapowiedź dekadencji…, która już zmierza drogą rozkładu…?
 
-Dawid II dzięki “Manhattańczykom” stał się rozpoznawalnym artystą rzeźbiarzem I spotkał się z uznaniem wśród koneserów sztuki. Na tym tle, wierna obojętność rodaków z Polonii amerykańskiej - uwiera najboleśniej. W tym  środowisku… wszystko mierzy się miarą konta bankowego I nie myśli o promowaniu rodzimego artysty,  - który w innej konfiguracji narodowej i przy takim potencjale twórczym zrobiłby karierę światowa…!!!  To wtedy rodzi się pytanie… gdzie w takich sytuacjach należy się szukać miejsca na ethos artysty?
 
- Motyw zapętlenia wychodzi poza samych “Manhattańczyków”. Autor czuje potrzebę włączenia tego wątku do innych kompozycji rzeźbiarskich, wkraczających w obszar o poszerzonym znaczeniu twórczym. Dzieła takie jak “Kryzys Energetyczny” z 1975 r., czy “Macierzyństwo” z 1984r. Są wypadkowa tego myślenia. Twórca opiera się na konkretnych i aktualnych - w sensie medialnym - tematach…, ale w tych rzeźbach juz wykazuje większa dojrzałość artystyczna…, oraz pełniejszą świadomość przekazywanych podtekstów.
 
-Nowa jakość artystycznej wypowiedzi rozwija w wielu innych opracowaniach kompozycyjnych. Przejawia w nich filozoficzna zadumę… i kontestującą stany niepokoju… ale pełną wymowę zgłębionego i emocjonalnego ducha… ośmiela się ujawnić dopiero przy pracy nad cyklem p.t. “Ściana Płaczu”. Ten zespół rzeźb… to swoisty kontrapunkt w stosunku do “Manhattańczyków”, osadzony w wielomownej skali sztuki rzeźbienia.  To tu artysta pokazuje pełną ekspresję i swoje kreatywne możliwości rzeźbiarskie.
 
-Alienacja dopadła Go wtedy…, gdy rozpoznał bezwzględne reguły rynku w sztuce…, a w szczególności metody promocji takich trendów…, które - juz z założenia! - mijają się z miara wartości.
 
- Dawid II zaczyna rozglądać się wokół siebie…, próbuje zdystansować się do tego, co dotychczas dominowało w Jego świadomości… Zastanawia się nad ścieżkami.. Jakimi biegło Jego usilne dążenie do sukcesu… Zadaje sobie jedno z najtrudniejszych pytań; dokąd właściwie zmierzam? Gdzieś zza ukrytych wątków pamięci.., wyłaniają się dawno, dawno wypowiedziane słowa Mamy…”Synu pamiętaj!… pewnie w życiu będziesz się czasami potykał, a nawet upadał…, ale jeśli będziesz miał w serce Pana Boga…, to zawsze się podźwigniesz.” Zachodzi konieczność - rozpętlenia tego czegoś, co blokowało także Jego samego…, trzeba reaktywizować własne poczucie kryteriów wartości… odnowić te motywy twórcze, które dotąd bywały skrywane pod pazucha człowieka małej wiary.  Tym sposobem Hamletowskie “być albo nie być” dopadło i Jego i Barbarę. Razem doszli do przekonania, że konieczna jest jednoznaczna decyzja.
 
- W 1997 roku , po 25 latach pobytu w Stanach Zjednoczonych, powrócili do Polski, do korzeni zapuszczonych w glebę własnej kultury I w obszar własnej tożsamości narodowej. 
 
- Frustracja - czyli stan przykrego napięcia emocjonalnego będzie Mu towarzyszył przez dłuższy czas…
 
- Na szczęście nie czuje się przegranym Wraca z bagażem większych doświadczeń życiowych I intelektualnych zasobów myślenia. Jest bardziej otwartym człowiekiem niż Jego koledzy, którzy tu - w Kraju! - bali się wyjść poza ramy już wypracowanej stabilizacji.
 
- Odnalazł ducha prawdy w sobie samym. To kwestia czasu!  Trzeba jeszcze pomocować się ze sobą I warunkami polskiej rzeczywistości na progu Trzeciego Tysiąclecia!
 
- Nie kombinuje, nie udziwnia.., nie wymądrza się… Z poczuciem własnych słabości… oswaja myśl o dalszym tworzeniu…, po cichu…, głęboko…, ekspiacyjnie.
 
- Jak każdy mędrzec…, szuka miejsca odosobnienia… wycisza się. Słynne powiedzenie Alfonsa Karnego - “być sobą i przetrwać” staje się dla Niego ważnym imperatywem dalszego twórczego działania.
 
- Rzeźbienie rzeźby.., to także rzeźbienie siebie samego!
 
-Spotkanie z Duszpasterstwem Środowisk Twórczych w Warszawie, to odradzanie pewności siebie I szukanie… duchowej nadziei.
 
- Praca nad konkretnym dziełem, to proces techniczny.., ale i kontemplacyjny… Umiejętnie obłaskawia opór materii…,skleja podobne z podobnym…, poprawia to co konieczne…, zestawia przypadkowa wartość - niech się dostraja do całości…
 
- Przebywając na wsi…, u podnóża góry Świętego Krzyża., coraz częściej ma szanse oglądać gwiezdne niebo., myślą przenikać galaktyczne - niewyobrażalne! - przestrzenie. Poczucie skali wszechświata…czy prawdziwej pokory. Spoglądając w niebo…, przyjaźniej pochyla się nad ziemią… nad każdą jej drobiną życia.
 
- Skłonny do filozofowania… milknie nad Wszechmocą Tego, który widzi nawet to co niewidzialne…
 
-Gdyby umiał grać na harfie…, On, Dawid II opiewałby Pana Boga słowami psalmów Dawidowych…
KTO SIE GDY NIEBA CHMURA NIE ZAKRYWA,
PATRZĄC NA JASNYCH GWIAZD , BLASK, NIE ZDUMIEWA?
(Pieśń I Psalm Dawidów XIXw.21-36)
GŁUPIA MĄDROŚCI, ROZUMIE SZALONY,
GDYŚ NA UMYŚLE TAK JEST ZAŚLEPIONY, ŻE BOGA NIE ZNASZ, TYM CIELESNYM OKIEM
POJRZY PRZYNAJMNIEJ PO NIEBIE SZYROKIEM!
(16 Psalm 19 w/g J.Kochanowskiego)
 
- Tym sposobem…, nie wiadomo kiedy… i nie wiadomo jak przemija stan apatii.
 
- Teraz dłuto bez oporów wchodzi w pień lipowy… zapowiadając kolejny seans tworzenia.
 
- Wióry wciskają się w zmierzwione włosy…
 
- Przypadkowa drzazga nabiera nowego rozmachu!
 
- Czas najwyższy, aby “posklejać” to wszystko co się rozproszyło w dotychczasowym myśleniu o rzeźbie…, o życiu…, o sobie samym.
 
- Praca, mozolna praca… przynosząca ukojenie…, - to jest to!
 
- Poczucie czasu nie ma znaczenia…, gdzieś tam… na parapecie okna… już dawno wystygła zapomniana herbata.
 
- Swoisty błogostan zmęczenia… powala Go do snu.
 
- Teraz płynie na falach Hudson… obok Manhattanu I szuka znajomych śladów…, w których dojrzewała świadomość, że są intencje kończące się tylko iluzją niezależności.
 
- W tym  śnie…, pyta sam siebie, jak mogłem szukać prawdy w świecie pozorów?
 
- Czy aż tak należy poznawać gorzki smak utraconej wiary w to coś co wydało się być wiarygodne?
 
- Owszem, mogłem mieć wszystko…, w zasięgu ręki, ale za gotówkę.
 
- Mogłem zaistnieć nawet w najbardziej poczytnym piśmie “New York Times”, ale tylko za gotówkę.
 
- Mogłem urządzać prestiżowe pokazy, w prestiżowych galeriach…, ale wyłącznie za gotówkę.
 
- Czy jest tu miejsce dla artysty niezależnego od uwarunkowań rynku sztuka I
 … skandali…?
 
- Wydaje mi się, że jego rzeźby ożyły…, ale “Manhattańczycy” bezradnie rozkładają ręce…, “Czytający” staruszek uśmiecha się sarkastycznie.., smutne głowy spod “Ściany Płaczu” jeszcze mocniej przymykają oczy…, Senny stan podświadomości prowadzi Go do zagubienia się… pośród gigantycznych “drapaczy chmur”…, On taki modelowy, silny człowiek, heros, dumny artysta (bo ma prawo tak się czuć!)… a odnosi wrażenie…, że jest małym ziarnem…, które nie zdołało zakiełkować.
 
- Ten stan emocji wybudza Go ze snu…
 
- Z prawdziwa radością dostrzega za oknem - swojego wiejskiego domu - kwitnącą jabłoń.
 
- Jakie to szczęście, ze jestem  siebie…, gdzie wszystko wydaje się być jeszcze normalne.
 
-  Boże! W Tobie nadzieja, że nie zmarnuję tego dnia…
 
- Chłodna woda… otwiera jasność postrzegania otaczającej rzeczywistości.
 
- Dietetyczne śniadanko już czeka na stole… (wiadomo, gdzieś niedaleko jest Barbara).
 
- Świętokrzyski rzeźbiarz… gotowy do znoju!
 
- Cieszy się samym faktem, że potrafi - w szarzyźnie codzienności - wytworzyć wzniosłe nastroje…  z powrotem nabierać ochoty do pracy.
 
- Ścierny papier znów wznieca drewniany pył…, szlachetny pył…, namiastkę jakiejś astralnej obecności ducha.
 
- Szorstka powierzchnia drewnianej formy nabiera szlachetności…
 
- Jeszcze na moment przypomina sobie Kieleckiego Plastyka, gdzie nauczył się dobrego warsztatu (rzemiosła)… i Warszawska Akademie inspirująca do myślenia w kategoriach takiej drogi artystycznej…, aby harmonizowała się z własnym (autonomicznym) pojmowaniem sztuki… I estetyki!
 
- Jeśli ma zachować poczucie własnej godności…, nie może swojej duszy… duszy artysty wystawiać na zatracenie…
 
- Czuje w sobie moc duchową…, swoisty akt spójności myśli, wiary, działania!
 
- Już wie, że musi być oszczędniejszy w narracjach przekazu rzeźbiarskiego, że trzeba wewnętrznie dojrzewać.., aby dojść do kontemplacji… I że nie należy wykrzykiwać tego, co powinno się wypowiadać szeptem.
 
- Ale jak nadmierna ekspresje krucyfiksu przełożyć na znak majestatu Boga?
 
- Przy każdej pracy nad rzeźbą… przeplatają się podobne wątki myślenia…, wątpliwości…, olśnienia…, przebłyski nadziei…, i rodzą się kolejne pytania.
 
- Jak przejść z sensu konieczności… na seans powinności?
 
- Jak w motywach zwyczajnych…, dostrzegać ich walory nadzwyczajne?
 
- Co I jak chciałby mówić dalej…, ponad obecną chwilą?
 
- Człowiek - to zawsze inspirujący temat. Olbrzymia skala interpretacji…, a może już nadinterpretacji?
 
- Atak terrorystyczny na World Trade Center (11.09.2001)…, podcina wiarę w to wszystko co wydawało się być ludzkie… Jak rozplątać…zapętlenie tego świata? Może to są jakieś odcienia znaczeń, które intuicyjnie On, artysta rzeźbiarz - DAVID II - przeczuwał? Zastanawia się I wciąż myśli.., jak zinterpretować - po rzeźbiarsku! - potworności tego świata.
 
- Tragedia smoleńska rzuca na kolana każdego uczciwego Polaka… Kolejny akt zapętlenia historii Polski…, gdyż prawda musi się mocować z nieprawdą. Chciałoby się I ten motyw ogarnąć … po rzeźbiarsku.
 
- “Droga Krzyżowa” jest sumą autorefleksji spinającą wszystko co można powiedzieć językiem rzeźbiarskim o … Sakrum. Pięknie komponowane stacje…, i ich wyważona symbolika…, zmuszają do zgłębionej zadumy nad misterium męki człowieka i zarazem Boga. To jest także swoiste katharsis osadzone w tym co uosabia w sobie - poprzez akt pomocy Jezusowi Chrystusowi…, w dźwiganiu Jego Krzyża - rolnik z Cyreny…
 
- Motyw “Manhattańczykow”… podąża za Nim jak cień. W tej symbolice - wybitnego artysty! - wydaje się być zawarta cała filozofia sprzeczności…, I trudnych do rozwikłania problemów…współczesnej   rzeczywistości. Jego zadaniem było pobudzanie do refleksji i czyni to właściwym sobie językiem przekazu.
- Odkąd zajął się sztuką sakralna…, czuje że dotknął czegoś co jest początkiem… drogi pełnej światła…
 
Jego proces twórczy toczy się dalej. Juz nie zważa na to,, co o nim sądzą tzw. medioznawcy od sztuki…, bo odmierzana miara wartości może być gdzieś indziej. Jak powiada Andrzej Grzegorczyk “utrwalenie cennego wrażenia w potoku przeżyć i chęć przekazania go innym może być pobudką do twórczego wysiłku, nawet gdy wyobrażamy sobie niezniszczalność swej egzystencji.
Czy jednak wtedy w ogóle mielibyśmy przeżycie cenności? Czy warte nie jest tylko to, za co płaci się życiem lub co się życiem zdobywa?”
Jan Kuraciński ma to poczucie.., a nawet pewność. W chaosie współczesnych spraw, oswaja przyjazna myśl o tym co sam doświadczył i z czym starał się wychodzi poza codzienność… Mówi:” póki dzwony jeszcze dzwonią w kościołach…, trzeba rzeźbić, bo to ma swój głęboki sens”. 
 Mozolna i twórcza praca nauczyła Go optymizmu i nadziei, że właśnie to co robi, chroni Go od nicości.
 
Prof. Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Stanisław Słonina 
7.02.2013 
 
 
© 2013 Jan Kuraciński. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie dowolnych fragmentów strony bez zezwolenia zabronione.             Projekt i wykonanie: web-market.pl
Aby zapewnić Państwu najlepsza formę prezentacjii na naszej stronie wykorzystujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności